Zatopione okręty

Stanisław Mioduszewski


      Po niebie żegluje na spotkanie obłokom
      księżyc piracki, dwudzioby, wygięty.
      Omija rozrzuconych gwiazd archipelagi
      i płynie przez nieba głębinne odmęty
      ładowny srebrem, kryształem, granatem.

      A w morzu na dnie
      cicho i głęboko
      odpoczywają okręty.

      Zatopione przed laty, zapomniane stare,
      po burzach, bitwach morskich przed wiekiem stoczonych,
      na dnie legły zielonym - spokojnie i dumnie.
      - O, ileż mocnych ramion, ileż serc czerwonych
      leży w nich, jak w trumnie!

      Lecz w kadłubach rozbitych, rzuconych w nieładzie,
      coś bije, kołacze o deski zmurszałe:
      kompas wciąż kurs wskazuje i drogę do celu,
      i światła płoną na baku i maszcie,
      gong sam bije godziny na pustym pokładzie
      i zmęczeni żeglarze śpią w zatopionym kasztelu.

      Śnią o rejsach dalekich w gorzkosłonym znoju,
      o portach rozkrzyczanych i o ludnych miastach,
      o tawernach wesołych, kolorowych kochankach,
      zanim przejdzie klątwa długiego postoju
      i ruszą znów w morze - z wiatrami na masztach...

      Czekają... Kiedyś się spełni legenda podwodna:
      wir - wicher, wir - wicher nadleci z daleka,
      w niebo gromem uderzy, morze zmąci do dna...

      Godzinę wybiją podwodne zegary
      i spadnie tyran księżyc,
      harpun obosieczny...

      Wypłyną wtedy z głębin
      straszne, potrzaskane,
      rozwiną żagle jak sztandary
      i popłyną, popłyną zbuntowane
      na Sąd Czterech Wiatrów
                              - na sąd ostateczny.


Strona główna