Wyznanie

Jan Twardowski


      Zamykałem wiedzę w szufladkach
      wymieniałem pajęczaki stawonogi, kręgowce
      myliłem na niebie gwiazdę pierwszą z ostatnią
      nie rozumiejąc kamieni - nazywałem
      notowałem w zeszycie spostrzeżenia
      wiedziałem że kiedy przylecą drozdy i żółte pliszki
      można już spać przy otwartym oknie -
      że po wilgach i derkaczach przychodzi pierwsza burza
      że słonka wędruje tylko w nocy a wyżeł ma brwi nad oczami
      poznawałem głuszca po zielonej piersi
      zimorodka po czerwonych nogach
      dostrzegłem że wiewiórka jest od spodu biała
      że czajki kładą dzioby na ziemi
      że kwiaty zapylane nocą nie są nigdy ciemne
      że w maju kwitną rośliny niskie a w czerwcu wysokie
      mówiono że można szukać prawdopodobieństwa i utracić prawdę
      że prac doktorskich teraz się nie czyta tylko się je liczy
      że króla najłatwiej uwieść ale trudno się do niego dopchać
      że więcej jest dowodów na istnienie Pana Boga niż na istnienie człowieka
      że piekło to po prostu życie bez sensu
      czytałem na cmentarzu: "Tu leży Maria Dymek, ducha oddała Bogu,
      ziemi - ciało, jezuitom - domek. Dobrze się stało"
      Chwytałem się jeszcze teologii za rękę
      pytałem czy anioł spowiadający byłby do zniesienia
      dzieliłem grzechy na śmiertelne to znaczy ciche i lekkie - inaczej hałaśliwe
      podglądałem czystość po obu stronach śniegu
      wreszcie wzruszyłem ramionami: przecież wszystkie słowa sprawiają
      że się widzi tylko połowę

Strona główna