Wirusowe tango

Słowa: Jerzy Wolf. Muzyka: Jerzy Woy Wojciechowski

      Kochałem cię namiętnie, płonęło żarem ciało,
      Paliły usta moje i wciąż im było mało.
      Namiętność tak jak wirus dostała się do krwi,
      Jak zwykle to w miłości - brak antyseptyki.

      I wtedy kropelkowo prawdziwej grypy wirus
      Z ust twoich przeszedł do mnie i we mnie wirus wyrósł.
      Otom już jest w malignie, w oczach kataru łza
      Ból w gardle, szmery w płucach, a serce, serce łka...

        Polopiryno, polopiryno,
        tyś jak wiadomo nie dziewczyną.
        Gdy moja krew przy grypie wrze,
        polopiryno ciebie chcę!

        Polopiryno tyś z apteki,
        gdzie rzędem stoją świetne leki.
        Gdy wirus we mnie rośnie strasznie
        Me usta pragną ciebie właśnie.

      Żar, który me ciało wzrusza,
      to nie namiętność to z wirusa.
      Polopiryno ach usłysz skargi,
      do ciebie lgnąć chcą moje wargi.

      Niech mnie ominie to dilemma,
      Że ciebie w tej aptece nie ma.
      Polopiryno ulecz ciało,
      By znów namiętność nim targała.


Strona główna