Ranek

Kazimierz Jasiński


      dziwnie czas jak przechera na drobne się rozmienia
      miast rachować w skupieniu sekundy i godziny
      to plącze zwodzi mataczy na opak los odmienia
      misternie między nami snuje nić pajęczyny

      przetyka delikatnie a to guzem milczenia
      to znów niezrozumienia zaraźliwym grymasem
      kilka skrzących się kropli w diamenty pozamieniał
      mało było chwil szczęścia niechże się zjawią czasem

      ranek jakiś nie taki zerka spoza chmur słońce
      zda się wśród sznurów iskier zaledwie się przemyka
      i szuka czy tych sieci zjawią się wreszcie końce
      ze wschodem chciałby raźno powieki poodmykać

      by jeszcze raz obudzić życia wątpiące kruche
      wlać ile tylko zdoła ciepła tęsknoty wiary
      może spętane dotąd słabe ciałem i duchem
      uwierzą w świt nadziei nie w mroczne nocne mary


Strona główna