Hare Kryszna

Autor nieznany

    Byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Żona urodziła dwoje dzieci, nie pracowała zawodowo. Sytuacja zmieniła się, kiedy żona poznała nowych "przyjaciół", którzy preferowali zdrowy styl życia. Wegetarianizm, pokojowa postawa wobec życia - to teoretycznie było pozytywne. Nie znając wewnętrznych zasad działania tej grupy uważałem ich za niegroźnych dziwaków. Pod wpływem tych ludzi żona zmieniła się nie do poznania.

    Początkowo myślałem, że jest to wynik kryzysu małżeńskiego, szukałem winy w sobie. W domu pojawili się "siostry i bracia duchowi" z "Hare Kryszna". Żona zachowywała się jak "nawiedzona". W woni kadzideł od godz. 4.00 rano uprawiała swoje praktyki. Odsunęła się od bliskich, rodziny, przestała być żoną, matką - zaniedbywała dzieci. Nazywała nas ludźmi III kategorii, czyli "demonami" i "karmitami". Dzieciom zabraniała jeść mięso, mówiąc, że to trupy. Nie wolno było jadać również ryb, jajek, czosnku, cebuli. Często wprowadzała posty. Dzieci bardzo źle znosiły tę zmianę. Były osłabione i wystraszone. Przeciążone obowiązkami niechętnie uczyły się, z ledwością przechodziły do następnej klasy. Często zamiast iść do szkoły wyjeżdżały z żoną w góry do farmy i miejsc kultu. Praktyki, w których uczestniczyły dzieci (bez mojej zgody) doprowadziły do kłopotów zdrowotnych. Syn cofał się w rozwoju. Córka czyniła próby odebrania sobie życia. Żona nie bacząc na problemy realizowała program "udoskonalania się". Żyła i pracowała dla grupy. Nie istniała dla nas emocjonalnie, byliśmy dla niej przeszkodą w samorealizacji, mówiła o nas "słupy soli". Często zostawiała dzieci bez opieki i uciekała w góry na farmę w celu "oczyszczania się". Okradała nas, robiła długi. Twierdziła, że dla Kryszny należy się wyzbyć dóbr materialnych. Musiałem sprzedać samochód, żeby oddać długi.

    Żeby pojąć i zrozumieć ten problem często uczestniczyłem w spotkaniach Grupy. Dobrze poznałem zasady i formy ich działania. Widziałem, że co innego mówią, co innego robią. Działają w wyrafinowany sposób. Mają dobrych psychologów i prawników na swój użytek. Umieją manipulować nie tylko młodzieżą, ale i dojrzałymi ludźmi. Ośmieszają (wulgarnie) wszystkie nasze autorytety (Kościół, szkołę, władzę, itp.). O patologii Grupy "Hare Kryszna", dotyczącej ich wewnętrznego życia, które znałem z autopsji powiadomiłem policję, prokuraturę. Według naszych władz nie miałem wystarczających dowodów na przestępstwa Ruchu, a za niszczenie psychiki ludzkiej paragrafu jeszcze nie wymyślono.

    Po kilku latach bycia mojej żony w Ruchu mam zrujnowane życie. Działalność Grupy uważam za przestępczą. Stawiam sobie pytanie: Czy moje dzieci mają szansę żyć normalnie w społeczeństwo? Jestem w swoim kraju i powinienem mieć prawo bronić rodzinę przed patologią ruchu religijnego. Zostało mi tylko wsparcie duchowe Kościoła i pogodzenie się z losem.


Strona główna