Jolka

Budka Suflera

      Jolka, Jolka pamiętasz lato ze snów            C G a
      Gdy pisałaś: tak mi źle
      Urwij się choćby zaraz, coś ze mną zrób      C g d a
      Nie zostawiaj tu samej no nie                     C G F

      Żebrząc wciąż o benzynę gnałem przez noc
      Silnik rzęził ostatkiem sił
      Żeby być znowu w tobie, śmiać się i kląć
      Wszystko było tak proste w te dni

      Dziecko spało za ścianą czujne jak ptak
      Niechaj Bóg wyprostuje mu sny
      Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak
      Słodkie były jak krew twoje łzy

        Emigrowałem z ramion twych nad ranem        d F C d F C
        Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem     d F C d F G
        Dane nam było słońca zaćmienie
        Następne będzie może za sto lat

      Plażą szły zakonnice, a słońce w dół
      Wciąż spadało nie mogąc spaść
      Mąż twój w świecie za funtem odkładał funt
      Na Toyotę przepiękną aż strach

      Mąż twój wielbił porządek i pełne szkło
      Narzeczoną miał kiedyś jak sen
      Z autobusem Arabów zdradziła go
      Nigdy nie był już sobą, o nie

      W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak
      Wypełzaliśmy na suchy ląd
      Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas
      Meta była o dwa kroki stąd

      Nie wiem ciągle, dlaczego zaczęło się tak
      Czemu zgasło też nie wie nikt
      Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam
      Ale nic nie jest proste w te dni


Strona główna