O Indianinie łowiącym ryby

Krzysztof Czarnota


    Dawno temu stary, mądry człowiek opowiedział mi dosyć dziwną historię:

    Pewien niezwykle bogaty biznesmen jeżdżąc do pracy swoją limuzyną, codziennie mijał mostek na niewielkiej rzeczce. Zawsze kiedy tamtędy przejeżdżał, widział skromnie ubranego Indianina, który łowił ryby. Przedsiębiorca był człowiekiem wrażliwym i żal mu było biedaka.

    Pewnego razu nie wytrzymał, zaparkował limuzynę obok mostu i zszedł do Indianina.
    - Dlaczego tak się męczysz tą wędką - zagaił. - Przecież mógłbyś pożyczyć sieć.
    - Ale po co? - spokojnie zapytał Indianin, nie odrywając oczu od spławika.
    - Bo wtedy nałowiłbyś więcej ryb i mógłbyś je sprzedać.
    - Ale po co? - dopytywał się Indianin.
    - Bo za zarobione pieniądze mógłbyś kupić trzy własne sieci.
    - Aha. - Pokiwał głową wędkarz. - Ale po co?
    - Bo jakbyś miał trzy sieci - tłumaczył biznesmen - mógłbyś zacząć łowić w morzu.
    - Ale po co?
    - Bo w morzu jest więcej ryb. I gdybyś ciężko pracował, po jakimś czasie stać by cię było kupić własny trawler .
    - Ale po co? - nie dawał za wygraną Indianin.
    - Bo ten trawler w krótkim czasie zarobiłby na następne trzy statki i ani byś się obejrzał, a byłbyś właścicielem całej flotylli.
    - Ale po co?
    - Bo dzięki zyskom mógłbyś kupić bank, wybudować hotel, otworzyć kasyno, uruchomić linię lotniczą, wejść na giełdę - biznesmen był w swoim żywiole.
    - Pewnie tak, ale po co? - powtarzał jak papuga Indianin.
    - Bo wtedy nareszcie miałbyś już tyle kasy, że mógłbyś robić to, co chcesz.
    Indianin leniwie oderwał wzrok od spławika, spojrzał na biznesmena i z niezmąconym spokojem powiedział:
    - Ja właśnie robię to, co chcę.

    Krzysztof Czarnota (z książki "Niosąca radość")

Strona główna