Zazdrość moja...

Bolesław Leśmian


      Zazdrość moja bezsilnie po łożu się miota:
      Kto całował twe piersi jak, ja po kryjomu?
      Czy jest wśród twoich pieszczot choć jedna pieszczota,
      Której prócz mnie nie dałaś nigdy i nikomu?

      Gniewu mego łza twoja wówczas nie ostudzi!
      Poniżam dumę ciała i uczuć przepychy,
      A ty mi odpowiadasz, żem marny i lichy,
      Podobny do tysiąca obrzydłych ci ludzi.

      I wymykasz się naga. W przyległym pokoju
      We własnym się po chwili zaprzepaszczasz łkaniu,
      I wiem, że na skleconym bezładnie posłaniu
      Leżysz jak topielica na twardym dnie zdroju.

      Biegnę tam. Łkania milkną. Cisza niby w grobie.
      Zwinięta na kształt węża z bólu i rozpaczy,
      Nie dajesz znaku życia - jeno konasz raczej,
      Aż znienacka za dłoń mię pociągasz ku sobie.

      Jakże łzami przemokłą, znużoną po walce,
      Dźwigam z nurtów pościeli w ramiona obłędne!
      A nóg twych rozemknione pieszczotami palce
      Jakże drogie mym ustom i jakże niezbędne!


Strona główna