Samotność

Anna Achmatowa


      Tylekroć we mnie rzucano kamieniem,
      Że teraz ciosu czekam już bez trwogi.
      I nawet potrzask ma smukłe zwieńczenie,
      Jest niby wieża pośród wież wysokich.

      Wdzięczność mam dla tych, co go zbudowali.
      Niech ich ominie smutek i cierpienie.
      Stąd wcześniej widzę, gdy się świt zapali,
      Tu świecą słońca ostatnie promienie.

      Często do mego pokoju, łopocąc,
      Wlatują wichry przybyłe z północy
      I gołąb z ręki dziobie mi pszenicę.
      A nie skończoną przeze mnie stronicę,
      Pełna spokoju nieziemskiego, lekko
      Muza dopisze swoją smagłą ręką.

      Tłum. Eugenia Siemaszkiewicz


Strona główna